Chłopaki nie płaczą, dopóki nie zostaną ojcami.

Chłopaki nie płaczą, dopóki nie zostaną ojcami.

Kiedy mężczyzna dowiaduje się, że zostanie ojcem, przepełniają go emocje o trudnym do sprecyzowania kierunku. Dla jednego faceta jest to przyjemne, dla innego nie.

Fakt faktem łączy nas jedno panowie, przyjmujemy to w sposób nieco satyryczny:

    - zaskoczenie informacją, jakiej mężczyzna jeszcze nigdy w swoim życiu nie usłyszał

    - znów pojawia się to uczucie znane z piaskownicy, gdy się strzeliło kogoś łopatką w głowę i mama to zobaczyła – innymi słowy – „narozrabiałem”

    - kiedy informacja dotrze do głębszych obszarów kory mózgowej, że „dokonała się wielka rzecz” następuje kolejny etap – duma. Etap łatwy do rozpoznania uzewnętrzniający się wypiętą klatką piersiową i nadzwyczaj wygodnym siadaniem w fotelu, jak przy awansie przy ominięciu 5 kolejnych stopni w szczeblach kariery

    - później następuje powrót na ziemię, w/w emocje schodzą na drugi plan i zaczynamy przygotwywać się do roli taty

Podobne odczucia towarzyszyły również mi, gdy wchodziłem w rolę ojca.

Z biegiem czasu, kiedy ciąża coraz bardziej uwidaczniała się, oboje z żoną dojrzewaliśmy do roli rodziców. Zastanawialiśmy się, jak to będzie i za każdym razem… nie wiedzieliśmy jak to będzie. Trudno było sobie wyobrazić dziecko, które odtąd będzie już na zawsze z nami. Z jednej strony wspaniale, z drugiej ogromny niepokój czy podołamy.

Każde badanie USG było niczym siadanie na szpilkach. Zamartwialiśmy się, czy wszystko jest w porządku. Pamiętam, gdy lekarz pokazał nam zdjęcie z pierwszego badania USG, kiedy dziecko miało ok. 2 tygodnie i opisał je językiem bardzo medycznym jako „ten pęcherzyk”. Bardzo mnie to zirytowało, bo mówił przecież o moim dziecku.

Pamiętam jak patrzyłem na poruszający się brzuch żony, który uświadamiał mi, że ono tam jest. Tak bardzo chciałem już je poznać.

Słowa „zaczęło się” to dla rodziców chwila ogromnego stresu. Przyszły tata najczęściej wtedy nie pamięta jak się nazywa, więc numer telefonu do szpitala najlepiej, gdy ma zapisany w widocznym miejscu.

Ja tą informację usłyszałem o godz. 00:15 wyrwany ze snu, tuż po powrocie z wyczerpującej podróży. To była końcówka 7 miesiąca ciąży. Droga do szpitala pod wpływem emocji pomieszanej z paniką nie była czymś przyjemnym. Trudno było oprzeć się myśli, że coś jest nie tak, że jest dużo za wcześnie. W szpitalu oczekiwałem na jakąkolwiek informację przed salą operacyjną, bo z uwagi na cesarskie cięcie nie dano mi szansy uczestniczenia przy porodzie. Oczekiwanie i paniczna modlitwa przed drzwiami porodówki. Boże miej w opiece moją żonę i dziecko. Boże, to mój cały świat, nie odbieraj mi go. Drzwi nadal zamknięte, korytarz pogrążony w półmroku za oknami ciemna noc. Wokół nikogo nie widać. Każda minuta długa niczym godzina. Każda prośba do Boga powtarzana w myślach coraz bardziej desperacka. W końcu drzwi otwarły się… dziecko zawinięte w kocyk, zaciśnięte rączki, pielęgniarka powiedziała, że to syn, że jest zdrowy. Boże, dziękuję… .
Mówi się, że chłopaki nie płaczą, ale gdy mężczyzna zobaczy swoje dziecko, to łzy same mu z oczu płyną i to najpiękniejsze uczucie jakie w życiu poznałem.

Półtora roku później miałem okazję to uczucie poczuć ponownie, kiedy urodziła mi się córeczka. Wspaniale jest być ojcem.

autor: Mirosław Truchel

facebook