Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca

Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca

Białostocka Akademia Rodziny zachęca do przeczytania artykułu Pani Magdaleny Bienasz z serii „Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca” Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca

Długie jesienne wieczory sprzyjają czytaniu - zimno na podwórku nie zachęca do wychodzenia, a szybko zachodzące słońce sprawia, że dzieci chętniej idą do łóżka. Warto zadbać, by przed snem nie spędzały czasu przed komputerem, smartfonem czy telewizorem. Unikanie wieczorem niebieskiego światła ekranów pomaga spać dłużej, a sen jest bardziej efektywny i pozwala na lepszą regenerację organizmu. Czas wieczorny, kiedy dziecko powinno się wyciszać i uspokajać, jest świetny do czytania, zarówno indywidualnego, jak i rodzinnego.

Dziś chciałabym zaproponować Wam lekturę, która sprawdzi się w takie jesienne wieczory zarówno u czytelników-samotników, jak i tych, którzy wolą, gdy czytają im rodzice, dziadkowie czy opiekunowie.

Justyna Bednarek, Babcocha, ilustracje: Daniel de Latour, Warszawa: Wydawnictwo Poradnia K, 2018.

Liczba stron: 128

Wiek: 6+

Babcocha to przepełniona subtelnym humorem opowieść o pozornie tylko stereotypowej czarownicy z wielkim nosem, małym koczkiem i walizką pełną czarodziejskich mazideł. Kobieta lubi koty i pająki, a jej towarzyszem jest licho. Ma nawet czarną brodawkę na nosie. Zna się także na czarach i wykorzystuje różne magiczne przedmioty. Umie zamieniać żołędzie w złote monety, a ludzi w przedmioty. Potrafi też manipulować czasem. Nie jest jednak postacią negatywną, przeciwnie - to przesympatyczna pozytywna staruszka. Nie da się jej nie polubić. Charakterem przypomina bardziej słowiańską szeptuchę, kobietę mądrą, wrażliwą, rozumiejącą ludzi, pomocną, a przy tym potrafiącą wykorzystać różne rośliny i przedmioty w niekonwencjonalny sposób. Babcocha to w gruncie rzeczy dobra staruszka, w której mali czytelnicy zobaczą wymarzoną babcię, dzięki czemu szybko stworzą pozytywne relacje z bohaterką.

Akcja książki Justyny Bednarek i Daniela de Latour rozgrywa się w Grajdołku, do którego Babcocha przylatuje na gradowej chmurze. Jej pojawienie się początkowo nie wzbudza sensacji. Z czasem nasza bohaterka przestaje być niezauważana, a społeczność staje się sceptycznie nastawiona do Babcochy. Szczególnie dorośli mężczyźni nie chcą zaakceptować obecności sympatycznej staruszki. Jest ona dla nich niewygodna, obnaża ich błędy, próbuje nauczyć czegoś nowego. Autorka pokazuje Grajdołek jako małą społeczność, której nieobce są takie przywary, jak alkoholizm, chciwość, kłótliwość czy lenistwo. Nie lubi także hałasu, narzekania i oszustw, a jej aktywne działanie przeciwko takim zachowaniom nie zawsze spotyka się z aprobatą mieszkańców Grajdołka. Dodatkowo starsza pani wyróżnia się w małej hermetycznej społeczności. Mężczyźni jej nie rozumieją i dlatego się jej obawiają. Mały czytelnik na przykładzie Babcochy dostrzega, z czego może wynikać wykluczanie danej jednostki i jak bardzo jest ono irracjonalne. Autorka uczy także, że stereotypy można przełamać – towarzyska, otwarta i pomocna Babcocha zostaje bowiem zaakceptowana. Nawet sołtys przyznaje, że jednak ją lubi. Robi to wprawdzie pod działaniem ziela prawdomówności, a z własnej woli na pewno, by tego nie powiedział. Babcocha wtapia się w społeczność, a jej działalność sprawia, że życie niektórych mieszkańców Grajdołka całkowicie się odmienia.

Szczególną rolę kobieta odgrywa w życiu małej Bernadety i jej ojca, Antoniego Ryby. Dziewczynka nie ma matki, a Antoni Ryba nie zdaje egzaminu z bycia tatą. Mężczyzna nie daje dziewczynce wystarczająco dużo troski i uwagi, spędza z nią zbyt mało czasu i nie daje jej emocjonalnego wsparcia. Zbyt często sięga też po alkohol. Można się domyślać, że nie radzi sobie jako samotny ojciec i potrzebuje towarzyszki życia. Bernadetta również czuje się samotna, chce spędzać z tatą więcej czasu, tęskni również za mamą. Babcocha staje po stronie Bernadetty, martwi się o nią i chce dla niej jak najlepiej. Wspiera ją, pozwala jej się wyżalić, wygadać i odpocząć. Zgadza się nawet, by dziewczynka poszła na wagary, a czas wolny spędzają razem nad rzeką. Starsza kobieta staje się przyjaciółką małej Bernadetty. Jednocześnie jest też jej ratunkiem. Dostrzega, jak złe decyzje ojca wpływają na dziewczynkę i stara się naprawić ich relacje rodzinne. Znajduje nawet Antoniemu Rybie nową partnerkę i sprawia, że bohaterowie na nowo mogą odnaleźć szczęście w życiu.

W opowieści o Bernadetcie i jej ojcu Justyna Bednarek pokazuje, jak ogromna jest rola rodziny w życiu każdego dziecka. Babcocha nie tylko pomaga dziewczynce odzyskać dobry kontakt z tatą, daje jej też swoje wsparcie – staje się przyjaciółką i przyszywaną babcią. Każdy potrzebuje bliskości, opieki i wsparcia. Dzieci otoczone miłością są szczęśliwsze i mają bardziej komfortowe warunki do życia. Wam, rodzicom, może się to wydawać truizmem, jednak mali czytelnicy nie zawsze są tej prawdy świadomi. Dodatkowo, poznając historię Bernadetty, dzieci uczą się empatii w stosunku do tych, którzy nie mają szczęśliwych rodzin. Za minus niestety należy uznać fakt, że autorka tylko sygnalizuje problem straty rodzica. Niestety nie rozwija go za bardzo. Z tego powodu warto porozmawiać o tej kwestii z dzieckiem po przeczytaniu książki.

Babcocha dba nie tylko o relacje rodzinne. Troszczy się o wszystkich, którzy tego potrzebują. Nie boi się innych, odważnie interweniuje, gdy dostrzega, że dzieje się jakaś krzywda. Starsza pani pomaga ludziom w wielu sytuacjach, namawia nawet świętego Bartłomieja, by młynarzowi posiać rzepak. Kobieta dba także o rośliny i zwierzęta. Wykorzystuje swoje magiczne zdolności, by uratować martwą żabę. Dostrzega potrzeby braci mniejszych, jest wrażliwa na ich krzywdę, słyszy ich głos. Pozwala także, by inni ten głos usłyszeli. Pokazuje Antoniemu Rybie, jak mogą się czuć zwierzęta kupowane na targu, a potem wykorzystywane. Uczy szacunku do zwierząt, Robi to tak swobodnie i bez zastanowienia, że dziecko z pewnością weźmie jej stronę i nie będzie kwestionować jej stanowiska. To bardzo ważnie, by dzieci były uwrażliwianie na krzywdę innych, także zwierząt, by chciały im pomagać instynktownie. Babcocha uczy też, by dbać o przyrodę. Najwyraźniej wybrzmiewa to w historii Zenona Bąbla. Mężczyzna porzucił puszki i opakowania do lasu, zamiast zabrać je i wyrzucić w miejscu do tego przeznaczonym. Spotkała go za to zasłużona kara – w wyniku interwencji naszej czarownicy jedna z wyrzuconych puszek chodziła za nim krok w krok tak długo, aż mężczyzna wrócił i posprzątał po sobie.

Młody czytelnik może nauczyć się od Babcochy doceniania piękna świata i małych codziennych rzeczy, dostrzegania otaczających nas drobnostek, które składają się na całokształt naszej rzeczywistości. Babcocha jest bardzo wrażliwa, widzi piękno w rzeczach pozornie błahych. To bardzo cenne umiejętność, której wielu dorosłych nie posiada, dobrze jest więc pielęgnować ją w dzieciach.

Książka Justyny Bednarek i Daniela de Latour jest lekka i przyjemna. Składa się z 54 krótkich rozdziałów, które można czytać pojedynczo, prawie jak oddzielne historie. Rozdziały są ze sobą powiązane dość luźno – łączą je bohaterowie i miejsce, lecz wydarzenia nie wynikają ściśle z siebie. Taka konstrukcja sprawdzi się jako lektura dla dzieci, które mają problemy z koncentracją lub szybko tracą zainteresowanie tematem. Czytelnik nie zniechęci się od początku, widząc króciutkie historyjki, a jeśli polubi Babcochę z czasem może czytać większą liczbę rozdziałów podczas jednej sesji czytelniczej. Książka świetnie sprawdzi się również jako lektura dla mniej wprawnych czytelników, dla których przyswojenie wielu imion, miejsc i skomplikowanej fabuły jest jeszcze zbyt dużym wyzwaniem.

Dla małych niewprawionych czytelników bardzo istotna jest szata graficzna, a omawiana książka dużo zyskuje dzięki intrygującym i oryginalnym grafikom Daniela de Latoura. Jego rysunki nie są tylko graficznym odzwierciedleniem tekstu, lecz uzupełniają go i poszerzają jego pola interpretacyjne. Dzięki ilustracjom mali czytelnicy dużo łatwiej zrozumieją przekazywane treści, także te bardziej subtelnie zasygnalizowane. Na przykład eufemistyczny „sok malinowy”, którym autorka zastępuje słowo „alkohol”, staje się bardziej czytelny, gdy dziecko przyjrzy się jak wyglądają i zachowują się pijący go panowie. Szata graficzna przygotowana przez de Latoura nie jest przesłodzona, przeciwnie – pokazuje rzeczywistość z jej wadami i zaletami. Ilustracje mogą wydawać się lekko chaotyczne, ale jest to zabieg zaplanowany i przyciągający uwagę. Prace tego grafika wyróżniają się na tle wielu podobnych do siebie ilustracji w książkach dla dzieci.

W ramach ciekawostki warto dodać, że w książce pojawiają się odwołania do naszej kultury, chociażby do dramatu Dziady Adama Mickiewicza, czy bajki Szpieg z Krainy Deszczowców. Są one oczywiście bardziej czytelne dla rodziców niż dla dzieci. Sądzę jednak, że warto wspomnieć o nich małym czytelnikom, pokazać, jak autorka sięga po znane nam teksty kultury, a tym samym zaprosić dzieci do eksploatacji naszych kulturowych doświadczeń. Warto to robić, by budować międzypokoleniowe mosty i ułatwiać porozumienie we współczesnym dynamicznym świecie.

Zapraszamy do biblioteki Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Henryka Sienkiewicza w Białymstoku, by wypożyczyć recenzowaną książkę.

Wszystkie umieszczone w tekście cytaty pochodzą z książki Justyny Bednarek, Babcocha, ilustracje: Daniel de Latour, Warszawa: Wydawnictwo Poradnia K, 2018.

Zdjęcia pochodzą z zasobów własnych biblioteki Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Henryka Sienkiewicza w Białymstoku.

autor: Białostocka Akademia Rodziny

facebook