Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca

Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka poleca

Książka łączy rodzinę, czyli biblioteka CKU poleca

Jesteśmy już za półmetkiem wakacji, wiele dzieci myśli intensywnie o szkole – jedne się obawiają powrotu, inne cieszą się, że wreszcie zasiądą w szkolnych ławkach razem ze swoimi przyjaciółmi. Tegoroczne rozpoczęcie roku szkolnego będzie inne, z pewnością bardziej zajmujące uwagę, zarówno dzieci, jak i rodziców. Nikt z nas nie do końca potrafi sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała szkoła po wielomiesięcznej zdalnej edukacji i jak długo dzieci będą mogły korzystać z zalet edukacji stacjonarnej. Nikt z nas nie wie też, jak dzieci odnajdą się na nowo w szkolnej rzeczywistości. By umilić im trochę czas oczekiwania i odciągnąć je od myśli o lekcjach, sprawdzianach i konfrontacjach z nie zawsze lubianymi rówieśnikami, przypomnijcie im, że warto czytać książki. Lektura może stać się ucieczką przed negatywnymi myślami, odpoczynkiem, ale też nauką. Dzieci na nowo powinny się przyzwyczajać do życia poza siecią, z dala od komputerów i smartfonów, a to dla wielu z nich z pewnością nie będzie proste. Tym bardziej zachęcamy, by skłaniać je do czytania, przede wszystkim książek papierowych. Jest jeszcze czas, by na nowo przyzwyczaić dzieci do nauki i życia offline z rówieśnikami.

Tym razem zapraszamy do zapoznania małych czytelników z klasykiem literatury dziecięcej – książką Miś zwany Paddington Michaela Bonda. Pozycja, o której mowa powstała ponad 60 lat temu i wychowała już kilka pokoleń dzieci na całym świecie. Z pewnością wiele osób zna jedną z odsłon przygód lekko roztrzepanego misia i na wspomnienie tego imienia na wielu twarzach pojawiają się uśmiechy. Takich osób raczej nie musimy zbyt długo namawiać na sięgnięcie po książkę o Paddingtonie. Ci, którzy jej nie znają, nie powinni się jej obawiać, ponieważ jest to jeden z tych klasyków, które wcale się nie zestarzały i wciąż budzą szczere zainteresowanie. Przygody misia Paddingtona dziś mają dodatkowy walor edukacyjny – współczesne dzieci nie znają już świata bez smartfonów, aplikacji mobilnych i gier wideo. Czytając o przygodach sympatycznego misia mają okazję do odkrycia nieznanej im rzeczywistości rodziców i dziadków, w której żyło się, bawiło, odpoczywało i pracowało zawsze offline. Jest to szczególnie cenne w przypadku dzieci, dla których powrót do postpandemicznej szkoły będzie nie lada wyzwaniem.

Michael Bond, Miś zwany Paddington, przełożył Kazimierz Piotrowski, ilustracje Peggy Fortnum, Kraków: Znak. Emotikon, 2017.

Wiek: 5+

W zwyczajny dzień państwo Brown znaleźli na na stacji kolejowej Paddington... niedźwiedzia. Niedźwiedzia w kapeluszu z szerokim rondem, ze starą, zniszczoną walizką z napisem „bagaż podręczny” oraz zawieszoną na szyi kartką z napisem „Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem. Dziękuję”. Zwierzę okazało się pasażerem na gapę z Peru, który w dodatku bardzo dobrze mówi po angielsku, chociaż trochę gorzej pisze. Państwo Brown pomimo niewielkich wątpliwości pana Brown zaprosili misia w gościnę i nazwali go Paddington na cześć miejsca, w którym go znaleźli.

Miś Paddington jest niezwykle sympatycznym bohaterem, którego nie da się nie lubić – jest kulturalny, miły, otwarty, a przy tym często nieporadny, fajtłapowaty, lekko naiwny i często ma problemy z zachowaniem się w towarzystwie. Jednak jego wpadki są w gruncie rzeczy dość zabawne, więc państwo Brown traktują je z pobłażliwością. W końcu jak nie wybaczyć misiowi, że ubrudził się, jedząc „największe i najbardziej lepkie [ciastko] ze wszystkich jakie pan Brown mógł dostać w bufecie”, a później, poślizgnąwszy się na dżemie poziomkowym, „fiknął kozła w tył i chlapnął na spodek z herbatą”. Kelnerka w restauracji i taksówkarz nie byli aż tak pobłażliwi, ale też wybaczyli misiowi, że narozrabiał. Nasz bohater nie kończy jednak na umorusaniu się słodkościami, jeszcze tego samego dnia zalewa państwu Brown całą łazienkę podczas kąpieli, zaś dzień później ledwo unika „wsadzenia do ciupy”. Całkiem nieźle, jak na pierwsze dwa dni w Londynie. Na początku pobytu w Anglii wiele rzeczy go zadziwia, niektóre nawet budzą w nim strach. Bardzo emocjonującym przeżyciem okazuje się pierwszy przejazd windą:

Nagle wydało mu się, że jedna jego połowa oderwała się od niego, a druga została tam, gdzie była. Już się oswoił z tym wrażeniem, gdy znów druga jego połowa dogoniła pierwszą, a nawet ją wyprzedziła, po czym drzwi windy się otworzyły. W drodze na dół powtórzyło się to cztery razy.

Nasz oszołomiony miś z radością (i mdłościami) powitał otwierające się drzwi i opuścił windę.

Paddington z czasem nabiera ogłady i coraz lepiej odnajduje się w nowej rzeczywistości, którą powoli oswaja. Żyje zwyczajnym życiem – chodzi na zakupy, spędza czas z rodziną, jedzie nad morzem, pomaga w kuchni, zajada się ze smakiem swoją ulubioną marmoladą, czasami bierze udział w wydarzeniach kulturalnych: konkursowej wystawie obrazów, czy przedstawieniu teatralnym. Nie byłby jednak sobą, gdyby w ich trakcie trochę nie narozrabiał.

Za pośrednictwem młodego niedźwiedzia młodzi czytelnicy mają szansę dowiedzieć się czegoś o Peru, z którego miś pochodzi. Uczą się także razem z nim, jak wygląda teatr, poznają nowe słowa, takie jak uwertura, sufler czy foyer. Współczesne polskie dzieci dowiadują się również, jak wyglądało życie w Anglii w latach 60. – życie codzienne, domy towarowe, system monetarny oraz zwyczaje i obyczaje Anglików. Jest to dość uproszczony obraz, nie ma w nim jednak przekłamań i negatywnych stereotypów, jest to obraz dostosowany do percepcji dziecka.

W książkę wplecione są krótkie lekcje wychowawcze dla małych czytelników. Nie są one podane w sposób pretensjonalny, nudny i okraszony przydługim komentarzem o właściwym zachowaniu, lecz gładko wpisują się w fabułę. Dziecko wraz z misiem uczy się zasad rządzących życiem społecznym, właściwych zachowań i pewnej nieufności do świata, w którym mogą czyhać różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Miś Paddington podczas pierwszego pobytu w kawiarni chciał zjeść porzuconą przez kogoś słodką bułeczkę z rodzynkami, jednak kelnerka zabrała mu ją sprzed nosa, mówiąc „nie ruszaj tego, kochanie. Nie wiesz, kto mógł jeść te bułeczkę”. To krótka lekcja ostrożności pozwalająca podświadomie wpoić dziecku, że porzucone rzeczy mogą być niebezpieczne i należy na nie uważać, ponieważ nigdy nie wiadomo jakie intencje miała osoba, która je pozostawiła. Jedzenie i picie pozostawione bez opieki może zostać celowo zatrute – o takich przypadkach z pewnością wielokrotnie już słyszeliście. To ważna nauka, która może procentować w przyszłości, kiedy nasze starsze – już nastoletnie pociechy – dwa razy zastanowią się, zanim zostawią swojego drinka w klubie. Miś uczy się także, że najlepiej jest milczeć, gdy się narozrabiało. A jedną z ważniejszych rzeczy jest dokładne mycie uszu. Któremu z dzieci nie trzeba tego wciąż powtarzać? Dzieci mogą nauczyć się także pozytywnego nastawienia do świata – miś pomimo wielu wpadek i niepowodzeń wciąż jest uśmiechnięty i potrafi odnaleźć pozytywne strony życia.

Miś Paddington nie boi się nowych rzeczy, próbuje, odkrywa, poznaje. Jest ciekawy świata, ale nie wścibski. Chce wiedzieć, jak najwięcej, chce rozumieć otaczający go świat. Przed wizytą w teatrze czyta książki o tej niezwykłej dziedzinie sztuki, z przyjemnością słucha opowieści antykwariusza, pana Grubera, ćwiczy teatralne pozy, a nawet próbuje namalować obraz. Na przykładzie niezwykłego misia młodzi czytelnicy uczą się, że warto wszystkiego próbować, poznawać świat i odkrywać siebie, mimo że często próby kończą się fiaskiem. Miś nie boi się porażek, a to jest cecha, której warto uczyć nasze pociechy.

Przygody misia Paddingtona mają w sobie jeszcze jeden ważny przekaz – nasz bohater jest imigrantem, obcym, pasażerem na gapę. Jego losy wcale nie są oczywiste – co by się stało, gdyby nie odnaleźli go sympatyczni państwo Brown, tylko grupa nietolerancyjnych i zamkniętych osób, która nie życzy sobie obcych we własnym państwie? Dziś w trakcie ogromnego kryzysu imigracyjnego to pytanie wydaje się na powrót szczególnie ważne, a kwestia otwarcia na drugiego człowieka, który może różnić się wyglądem, czy zwyczajami, wcale nie dotyczy tylko dorosłych. Dzieci w szkole czy na podwórku stykają się z imigrantami z różnych stron świata i nie zawsze wiedzą, jak się przy nich zachować, tym bardziej, gdy rówieśnicy zaczynają wytykać inność i ją wyśmiewać. Wspólna lektura przygód misia Paddingtona otwiera pole do dyskusji o emigracji, wielokulturowości, asymilacji i szacunku do innych kultur oraz religii. Szacunku działającym w obie strony – losy naszego futrzanego bohatera pokazują małym czytelnikom, że zarówno jedna, jak i druga strona muszą się starać ze sobą żyć i troszczyć się wzajemnie o siebie. To bardzo cenna lekcja, chociaż trudna. Dziecko może jej nawet świadomie nie odczytać, to od rodziców zależy, czy wskażą właściwe konteksty i pomogą wyciągnąć naukę z lektury, tak by nie okazała się ona, świetną, ale jednak tylko rozrywką.

Książkę czyta się wyśmienicie dzięki lekkiej dozie humoru obecnej na każdej stronie. Obok wielu żartów sytuacyjnych, zabawnych wpadek misia Paddingtona i zaskakujących zwrotów akcji najbardziej bawią reakcje niektórych postaci na naszego bohatera. Dla poszukującego go detektywa nie jest dziwne, że rodzina Brown posiada niedźwiedzia, którego zostawiła obok windy, o wiele bardziej zadziwia go, że ów miś nosi beret. Natomiast pani Bird, gosposia państwa Brown, bardziej przejmuje się niezmienioną pościelą w pokoju gościnnym, niż faktem, że ich gościem będzie mówiący po angielsku niedźwiedź z Peru.

Na książkę Miś zwany Paddington składa się osiem rozdziałów – osiem oddzielnych całkiem nowych przygód, które łączy postać głównego bohatera i jego nowej rodziny. Taka budowa książki pozwala na swobodniejsze czytanie. Niekonieczne jest wertowanie całości od deski do deski, można czytać pojedyncze opowiadania, nawet w dużych odstępach czasowych. Luźna struktura książki sprawia, że młody czytelnik nie musi dokładnie pamiętać fabuły poprzednich rozdziałów, by kolejne pochłaniać z taką samą radością.

Niewątpliwą zaletą twórczości Michaela Bonda jest lekkość pióra. Przygody misia Paddingtona są napisane ze swobodą i swadą, pozbawione są jednak niepotrzebnej infantylizacji. Książka dostosowana jest do dzieci, ich zasobu słownictwa i możliwości poznawczych, nie jest jednak przesadnie uproszczona. Autor nie unika trudniejszych słów, a niektóre z nich opatrzone są niezbędnymi przypisami. Czytając omawianą pozycję, dziecko z pewnością wszystko dobrze zrozumie, a przy okazji będzie miało szansę na poszerzenie swojego zasobu słów.

Książka Miś zwany Paddington sprawdzi się jako lektura odczytana przez rodziców, opiekunów czy rodzeństwo dla najmłodszych dzieci, ponieważ fabuła nie jest zbyt skomplikowana, a przy tym interesująca i budząca szczery uśmiech. My polecamy ją jednak jako lekturę dla dzieci, które już same potrafią czytać, ośmio-dziewięciolatków. Wydawnictwo Znak przystosowało ją do samodzielnego czytania poprzez zastosowanie dużej czcionki, wyraźnych odstępów i szerokich marginesów. Przygody fajtłapowatego misia z pewnością zainteresują dzieciaki, przez co łatwiej im będzie skupić się na samym procesie czytania. Grafiki, którymi okraszone jest omawiane wydanie, również sugerują, że jest to wydanie przeznaczone raczej dla dzieci chodzących już do szkoły, a nie tych najmłodszych, bowiem książka pozbawiona jest dużych kolorowych obrazków. Zawiera tylko proste czarne ilustracje, które nie są pozbawione uroku, ale raczej nie przyciągną uwagi najmłodszych.

Zapraszamy po wakacjach do biblioteki Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Henryka Sienkiewicza w Białymstoku, gdzie można wypożyczyć recenzowaną książkę.

Zdjęcia w artykule pochodzą z archiwum własnego biblioteki Centrum Kształcenia Ustawicznego im. Henryka Sienkiewicza w Białymstoku.

Wykorzystane cytaty pochodzą z książki Michaela Bonda Miś zwany Paddington, przełożył Kazimierz Piotrowski, ilustracje Peggy Fortnum, Kraków: Znak. Emotikon, 2017.

autor: Białostocka Akademia Rodziny

facebook