Świat pandemii oczami psychologa

Świat pandemii oczami psychologa

Białostocka Akademia Rodziny zaprasza do przeczytania artykułu „Świat pandemii oczami psychologa”, którego autorem jest Edyta Sieńko.

Z początkiem pandemii stanęliśmy oko w oko ze zmianą, ze zmianą w formie globalnej, totalnej. Nie mogliśmy powiedzieć: „to mnie nie dotyczy”, bo dotknęła każdego. Nie miała granic, nie rozróżniała koloru skóry, nie kategoryzowała ludzi, pandemia okazała się sprawą wszystkich. Przez chwilę zapomnieliśmy, „że jedyną stałą rzeczą jest zmiana”.

Z innej strony, pandemia nas zatrzymała. W biegu codzienności, pracy, obowiązków domowych, swarów, radości trudno nam było przystanąć i popatrzeć na to co tu i teraz. Przeżywając wczorajsze zdarzenia, zanurzeni w martwieniu się o przyszłość nie łatwo powiedzieć stop, pomyśleć, co widzę, co słyszę, co czuję – teraz.

Na początku zareagowaliśmy niedowierzaniem, ambiwalencją, zamrożeniem. Tak jakby zastygliśmy, aby dać czas umysłowi na przyjęcie tego co się dzieje. Szukaliśmy prawdy. To ważny etap na drodze w poradzeniu sobie z zagrażającą, niepewną sytuacją. Szok.

Potem ruszyliśmy do działania, do sklepów, żeby kupić co wydawało się konieczne do przetrwania. Wystraszyliśmy się, ale już byliśmy dalej. Zmobilizowaliśmy siły i to, co było możliwe przeciwko bezradności. A potem dotknęła nas izolacja, a w niej niepewność, strach i w końcu próby odreagowania i adaptacja do „nowego”. Nauczyliśmy się nauczać nasze dzieci z dużo większym zaangażowaniem, sami wyleczyliśmy wysypkę, katar, poznaliśmy nowe techniki, zdobyliśmy nowe umiejętności, o które nie podejrzewaliśmy siebie samych – maile, zakupy przez Internet, zdalna praca, lekcje wideo, zdalny lekarz, zdalny bank, zdalny urząd. W naszym słownika częściej gościły słowa: śmierć, bliskość, odwaga, samotność, wartości. To przez nie patrzyliśmy w ostatnich miesiącach, jak przez soczewki.

Zaczęliśmy się adoptować do nowych warunków, choć pewnie jednym przychodziło to z większą łatwością, innym zajmowało więcej czasu, kosztowało więcej lęku, więcej wysiłku.

Niektórym osobom, co wydawać by się mogło dziwne, warunki domowe sprzyjały, pomogły w rozwijaniu tego co dawno porzucone, uspokojeniu, spożytkowaniu energii do zadań, na które nie mieli wcześniej czasu.

Inni, którzy potrzebowali dużo ruchu i wielu innych osób wokół, aby funkcjonować w satysfakcjonujący dla siebie sposób, a także ci z nas, którzy mieli słabsze relacje, kłopoty z komunikacją, byli od siebie daleko mogą przeżywać frustrację, ogromny stres, stany lękowe, depresyjne, chęć ucieczki, zamknięcia się i izolacji, a nawet bunt, czy zachowania agresywne.

To jak radziliśmy sobie w sytuacji kwarantanny, bardzo dużych restrykcji, obostrzeń, izolacji zależało od wielu czynników, między innymi od sytuacji życiowej, rodzinnej, zawodowej, ale też od osobowości, własnej historii, z którą nauczyliśmy się różnych strategii działania i radzenia sobie w stresie. Pandemia uwolniła to co w nas drzemało wcześniej. To co pielęgnowaliśmy często nie zawsze sobie uświadamiając.

Pewien stary Indianinuczył swojego wnuka. Powiedziałtak:Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka. Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę i poczucie wyższości. Drugi to radość, zadowolenie, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara. Taka sama walka odbywa się wewnątrz Ciebie.” Wnuk zapytał: „Dziadku, a który wilk wygra?”, a stary Indianin odpowiedział:Ten, którego nakarmisz”.

Izolacja, strach o własne życie i najbliższych to duży stresor, który generuje olbrzymią mobilizację do, bardzo pierwotnej w pochodzeniu, reakcji walki lub ucieczki. A organizm człowieka nie może ciągle być w gotowości. Jeśli tak jest to ponosi duże koszty. Ostatecznie może się wyczerpać. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się osoby, które cierpią w samotności, nie mogą pożegnać się z bliskimi, czy są na pierwszej linii frontu walki z pandemią. Niektóre z tych osób będą potrzebowały specjalistycznej pomocy . PTSD – zespół stresu pourazowego może dotknąć każdego, kto mierzył się z zadaniami ponad swoje możliwości (nie tylko żołnierzy po misjach wojennych). Część osób może przeżywać żałobę, rozumianą jako poczucie straty po utraconej stabilizacji życia zawodowego czy osobistego, po stracie poczucia bezpieczeństwa, po stracie poczucia przewidywalności świata.

Ale warto pamiętać, że człowiek ma w sobie zasoby, których czasem nie jest świadomy, których w tym sensie się nie spodziewa, ale one w nim drzemią i które mogą się w trudnych sytuacjach ujawniać. Badania nad osobami, które doznały poważnych traum, na przykład przeżyły trzęsienie ziemi czy inny poważny kataklizm, pokazują, że mimo to wyszły z tego wzmocnieni psychicznie. Inaczej, człowiek ma w sobie wszystko co jest potrzebne, aby przetrwać, aby poradzić sobie z trudnymi sytuacjami.

W czasie pandemii pojawiła się w nas większa niepewność, frustracja. Nie bez znaczenia było długotrwałe przebywanie w tym samym pomieszczeniu bez możliwości zmiany otoczenia. To wszystko razem powodowało napięcia, które trudno było zmniejszyć, bo nie mogliśmy skorzystać z dobrze znanych wcześniej strategii radzenia sobie z tymi uczuciami - spotkanie z przyjaciółmi czy ruch na powietrzu. Jak bardzo mogliśmy wiec docenić później zwykły spacer po parku, po lesie, wspólny obiad.

Jeśli stres sam w sobie nie jest szkodliwy, bo mobilizuje człowieka do działania, to przedłużający się stan napięcia i gotowości już tak. Organizm w stresie koniecznie potrzebuje odreagowania. Zdrowego odreagowania. Żeby się tego nauczyć trzeba zacząć ćwiczyć. Jeśli nie trenujemy nie możemy się spodziewać, że to zadziała kiedy pojawi się problem.

Przede wszystkim nauczmy się systematycznie „podnosić pokrywkę”. Jeśli gotujemy zupę i szczelnie zamkniemy garnek, możemy się spodziewać, że zupa wykipi w niekontrolowany sposób. Dlatego warto stale, co jakiś czas unosić pokrywkę lub zostawić niezakrytą przestrzeń, aby para mogła stale ulatywać.

Wydaje się, że najbardziej fizjologicznym sposobem odreagowania jest ruch, wprowadzony na stałe do dziennego rozkładu zajęć. Systematyczne ćwiczenia zmniejszą napięcie w ciele, zmetabolizują adrenalinę i nadmiar cukru. Na początku mogą pomóc proste rzeczy – kupienie krokomierza, nie używanie windy, parkowanie dalej od wejścia do budynku, „otrząsanie się” z napięcia, śmiałe i głośnie używanie głosu.

„Uchylanie pokrywki” to też stałe podnoszenie wiedzy o sobie samym. Można zacząć od obserwacji. Refleksyjne przyglądanie się sobie znajduje odpowiedzi na pytania: jak działam, dlaczego właśnie tak, kim jestem. Możemy zyskać większą świadomość swojego ciała, swoich potrzeb, emocji.

Ważne jest też to, żeby uznać, że czasem konieczna jest przerwa. Odpoczynek. Żeby efektywnie działać, lepiej funkcjonować i szybciej się regenerować trzeba ćwiczyć umiejętność wypoczywania. Nie można w tym temacie robić stałych zaległości. Trudno później je usunąć. Ważny jest dobry rytm praca-odpoczynek, dbanie o sen, przerwy w ciągu dnia, przerwy w ciągu tygodnia i roku. Można też budować wyraźną granicę między pracą i odpoczynkiem. Kiedy odpoczywasz-odpoczywaj, kiedy pracujesz-pracuj.

Stres jest często skutkiem interpretacji rzeczywistości, a nie tą rzeczywistością i dlatego odreagowaniu może pomagać uczenie się bycia obecnym tu i teraz. Życie w przeszłości, rozpamiętywanie tego co się już wydarzyło i minęło, albo zamartwianie się o przyszłość powoduje to, że wcale nie żyjemy. Życie jest tylko tu i teraz. Można zacząć od ćwiczenia, w którym odpowiadamy na pytania: co widzę, co słyszę, co czuję w tej chwili? Dobrze jest też przyjrzeć się temu co w naszym życiu dobre, co nas spełnia, i zdobyć się na wdzięczność za to co mamy.

Chyba nie jest możliwe, aby pandemia została potraktowana tylko jako epizod, o którym szybko zapomnimy. To co się wydarzyło w ostatnim czasie poruszyło ważne, osobiste ludzkie struny na tyle silnie, że będziemy je widzieć w różnych zachowaniach społecznych. Będą one drgały w człowieku, bo dotyczą spraw najważniejszych miłości, troski, solidarności, ale też lęku, nienawiści. Może warto spożytkować myśli i uczucia, które zrodziły się w wyniku ostatnich wydarzeń, w których braliśmy wszyscy czynny udział.

autor: Białostocka Akademia Rodziny

facebook