Jak to będzie, gdy ONO przybędzie?

Jak to będzie, gdy ONO przybędzie?

​Pytanie to stawia sobie chyba każdy przyszły rodzic. Jak to będzie gdy pojawi się ono? Czy będę dobrym rodzicem?

Czy przy dziecku pozostanie mi jakaś wolna chwila dla siebie?

Znajomi roztaczają czarne wizje i doświadczenia, jak to z dziećmi jest.
- Skończy się wolność, czasu nie będzie na nic. Dziecko „zabierze” to wszystko. Pieluchy, lekarz, ubranka – wydatki za wydatkami. Korzystaj z życia dopóki możesz, bo potem to się zacznie, oj zacznie… – mówią.

Strach się bać. A czy są jakieś pozytywy?

- No oczywiście – spuentuje jakaś ciocia od dobrych rad - dzieci są słodkie, kochane. Tak moja droga się nim zauroczysz, że nic innego nie będzie miało znaczenia. Przestaniesz myśleć nawet o rozstępach, które zostaną Ci po ciąży.

Z drugiej zaś strony znajdą się osoby, które opowiedzą, jak dziecko nadaje życiu sens, wypełnia domową pustkę radością, jest dopełnieniem miłości małżeństwa.

Sen z powiek spędza rodzicom aspekt finansowy. Czy będziemy mieli pracę, aby zarobić na utrzymanie dziecka?

Jest takie stare powiedzenie, że jeśli Bóg daje dziecko to daje też na jego utrzymanie. Oczywiście nie należy tego rozumieć jako oczekiwanie na biblijną mannę z nieba. Ale rzeczywiście coś w tym jest. Rodzice otrzymują nową siłę i motywację, aby zapewnić byt dzieciom. Poruszą niebo i ziemię, aby zaspokoić potrzeby swoich dzieci. A starania prędzej czy później przyniosą efekty.

Powracając do pytania – jak to będzie gdy pojawi się oczekiwane dziecko, to abstrahując od lepszych czy gorszych rad i opowieści z jakimi przyszły rodzic może się spotkać, ja określiłbym to tak:

Wraz z przybyciem dziecka zmienia się wszystko, ale jest to zmiana, której odwrotu już się nie chce.

Nie znam rodzica pozostającego w zdrowych relacjach rodzinnych, który nie cieszyłby się, że został ojcem czy matką.

Znam rodziców, którzy od momentu gdy zobaczyli swoje dziecko całe i zdrowe, są wdzięczni Bogu, że obdarzył ich takim szczęściem – sam do tej grupy szczęśliwie należę.

Znam rodziców dzieci chorych, którymi się opiekują, poświęcają się bez reszty, aby walczyć o ich zdrowie, o środki na leczenie dziecka. Widzę w nich tyle siły i radości z każdego drobnego sukcesu. Widzę jak godzą się z losem, a jednocześnie walczą z nim, by każdy kolejny dzień życia syna czy córki przybliżał ich ku większej sprawności. Nigdy nie odniosłem wrażenia, aby nawet pomimo takich przeciwności losu, nie cieszyli by się, że są ich ojcami i matkami.

Znam też rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Co oni czują – to trudne do wyobrażenia.

Niejednokrotnie rozmawiałem z nimi. Ludzie tacy mają jedną wspólną cechę. Kiedy mówią o swoich dzieciach, chętnie wspominają te dobre momenty. Mówią o tym co lubiły, jak się bawiły, jakie psoty czyniły. Wtedy uśmiechają się. Mówią to z wielkim sentymentem, a przez gorycz utraty przebłyskuje promyk wielkiego szczęścia, że dane im było przeżyć z dziećmi wspólne, piękne chwile.

Los różnie układa scenariusze życia. Jednym z najpiękniejszych jego rozdziałów jest rodzicielstwo.

autor: Mirosław Truchel

facebook